Saturday, April 3, 2010

YOGA, SPIRITUAL FASTFOOD, WSPANIALI LUDZIE I WIELE WSPOMNIEN

Confusion will be my epitaph…. spiewalo kiedys King Crimson. Confusion to dobre okreslenie tego jak wygladal ostatni miesiac.
Po pierwsze moi drodzy zdradze wreszcie gdzie bylam i po co :) Postanowilam dolozyc sobie koleiny punkt w zyciorysie i zostac dyplomowanym instruktorem yogi. Ostatni miesiac spedzilam w Ashramie Shivanandy pod Madurajem uczestniczac w miedzynarodowym kursie nauczycieli yogi.
Bylo bardzo miedzynarodowo. Po raz pierwszy od wielu lat znalazlam sie wsrod ludzi z tak wielu stron swiata. To bardzo ciekawe doswiadczenie. Ciekawe, ale tez stresujace. Czesto trudno jest pokonac roznice kulturowe, o ktorych nigdy nawet bysmy nie pomysleli. Nie potrafie rozmawiac z Amerykanami, ktorzy bez przerwy fruwaja gdzies w przestworzach swojego wlasnego prywatnego przytulnego swiatka, z ktorego sfruwaja codziennie na 5 minut krotkej rozmowy z kazda napotkana osoba. Nigdy nie potrafilam prowadzic rozmow towarzyskch, a juz na pewno nie z osobami ktore dopiero co poznalam. Moja towarzyszka przez caly kurs byla Hannah - przepiekna pol-angielka, pol-iranka, ktora oczarowala mnie swoja gra na santurze.
Nigdy nie cwiczylam yogi w europie. Zawsze mam w glowie slowa mojego guru ji od Sanskrytu – Pamietajcie panstwo, ze yoga to nie jest zabawa. To cala filozofia.
Yoga to nie jest zabawa. To nie machanie nogami, rekami, nie stanie na glowie, nie bycie powyginanym jak guma. Yoga to proba pokonania naszego ciala i umyslu. Proba ujarzmienia naszej fizycznosci.

Yoga to 8 stopni na drodze ku poznaniu siebie. (ashtaanga yoga):

Yama – nakazy
Ahimsa – niekrzywdzenie
Satya – prawdomownosc
Brahmacarya – celibat, albo jak kto woli w kali yudze – brak rozpusty
Asteya – niekradzenie
Aparigraha – nieprzyjmowanie lapowek i podarunkow

Niyama – powinnosci
Śauca – czystosc
Santosha – zadowolenie
Tapas - asceza
Svadhyaya – samodzielna nauka
Iśvarapranidhana – kontemplacja Boga

Asana – pozycje (sukham sthiram asanam - asana, to wygodna i stabilna pozycja)

Praanayama – kontrolowanie energii zyciowej

Pratyaahara – wycofanie zmyslow

Dhaarana – koncentracja

Dhyaana – medytacja

Samaadhi – stan jednosci

To na razie tyle jesli chodzi o filozofie. Nie bede wdawac sie w szczegoly, jesli ktos chce to przeczyta sobie ksiazke.

Zycie w Ashramie bylo mniej rygorystyczne niz sie spodziewalam.
Pobodka o 5.30. Zimny prysznic, pod ktorym trzeba tez umyc wlosy (czesto oszukiwalam i mylam tylko twarz).
6 rano – pol godziny medytacji, a raczej proby medytacji  To prawdziwe wyzwanie uspokoic swoj umysl i cialo na pol godziny. Siedziec nieruchomo, koncentrowac sie na jednym i nie poddawac sie bodzcom zewnetrznym. „Umysl jest jak malpa, ktora co chwila probuje skoczyc z jednego miejsca w inne.” Dla mnie proba medytacji byla ciezka walka z sama soba. W 99,9% przegrana.
Krotki wyklad o technikach medytacji, spiewanie bhajanow i aarati – ceremonia oczyszczenia ogniem. Wiele lat nie bylam w kosciele, ale zawsze przynosi mi to na mysl kadzidlo.
7.45 herbata !!!!! Jak juz powiedzialam nasz Ashram nie byl bardzo rygorystyczny – przwdziwi yogini nie powinni pic herbaty, w koncu to pobudzajaca uzywka.
8.00 Zajecia yogi. Poranne zajecia to nauka jak uczyc. Jak poprawiac pozycje, co, jak i kiedy mowic, a czego nie. Uczenie sie nawzajem, albo w grupach 4 osobowych.
10.00 to wedlug planu posilek, ale w praktyce nasze poranne zajecia trwaly zawsze do 10.30.
10.45 – karma yoga, czyli prace przerozne, po to zeby nasz Ashram byl czysty i przytulny – czyszczenie toalet, zamiatanie sali do spania, skladanie i rozkladanie mat, wynoszene smieci, itd.
12.00 – zajecia wyjasniajace znaczenia roznych wersow w Sanskrycie, ktorych uzywano podczas puji, lekcji itd. Moje ogromne ego przyznaje, ze sie nudzilo na tych zajeciach.
13.00 – warsztaty wszelakich asan, czyli wolna amerykanka – robimy co chcemy i jak chcemy, z kim chcemy byle do skutku
13.30 - herbata (jako ze herbata byla z mlekiem, co malo budzilo mnie w srodku dnia Hannah i ja przemycilysmy po tygodniu paczke czarnej herbaty, ktora potajemie parzylysmy w czajniku kolezanki)
14.00 – wyklad z filozofii lub anatomii. Wierzcie mi moi drodzy - latwo jest pamietac nazwy w Sanskrycie, ale uczenie sie budowy serca, kregoslupa itd w jezyku angielskim jest na prawde trudne
16.00 – zajecia z yogi – tym razem jestesmy tylko uczniami grzecznie wykonujacymi wszelki polecenia.... Kilka razy zajecia rozpocely sie 54 rundami (czy tak sie mowi po polsku?) Suurya Namaskaar (powitania slonca)... a potem dopiero zajecia...
18.00 to kolacja, ale jak sie domyslacie zajecia z yogi nigdy nie skonczyly sie przed 18.20
19.00 to albo film o anatomii, filozofii, Tybetanska ksiega zmarlych, albo czas wolny
20.00 to kolejna medytacja, krotki wyklad, bhajany, aarati
22.00 to w teorii czas na spanie, w praktyce czas na nauke, pranie, rozmowy itd, byle do nastepnego dnia

CIAG DALSZY NASTAPI...

Zdjecia mozna zobaczy tutaj klikajac tutaj.