Thursday, September 23, 2010

Ciagle pada...

Ciagle pada.......
Rano pada, w poludnie pada, wieczorem tez pada, nawet w nocy nie przestaje...
Dawno juz nie mielismy w Delhi tak dlugiego monsunu. Normalnie deszcze koncza sie gdzies w polowie sierpnia, ale tym razem codziennie leje nieustannie, a to juz przeciez koniec wrzesnia.
Miasto przypomina wielkie korytarze rzeczne -po kazdej ulewie ulice zamieniaja sie w ogromne rwace rzeki w ktorych przechodnie brna po kolana w wodzie. Silniki samochodow i motorow nie chca zapalic, autobusy stoja w godzinnych korkach.
Codziennie przejezdzam przez Yamune - rzeke oddzielajaca wschodnie Delhi od zachodniego. FIlary mostu sa zatopione w wodzie, a z okien metra widac rwacy brazowy potok ktory niesie ze soba galezie, plastikowe torebki i inne przedmioty.
Piekne rozowe sciany mojego pokoju zrobily sie wczoraj zielone... i to bez uzycia farby... plesn na scianach... w pokoju zatechly zapach plesni...
zapalki sa tak wilgotne, ze rano nie mozna ich zapalic...
pozostawione na zewnatrz uprane sari jest mokre od 4 dni.
We wtorek zawalil sie fragment wiaduktu budowanego przy stadione sportowym.
W szpitalach nie ma miejsc, a dengue, ktore roznosza komary i innego rodzaju choroby zwiazane z brudna woda zbieraja swoje zniwo jak nigdy do tad.
W niektorych dzielnicach z powodu deszczu po kilka godzin dziennie nie ma pradu.

Na prawde marze o tym, zeby w koncu wyjrzalo slonce. O tym, zeby wreszcie zalozyc ladne sari i nie przejmowac sie tym ze ochlapie je blotem przejezdzajacy samochod. Marze o tym, zeby spokojnie pojsc wieczorem na kawe do kawiarni "pod chmurka", zeby mieszkanie milo pachnialo, zeby spokojnie pojsc na spacer...

Takich deszy nie bylo w Delhi od kilkudziesieciu lat. Mam nadzieje, ze tak obfitego monsunu nie bedzie przez najblizszych kilkadziesiat.