Saturday, December 11, 2010

Hu hu ha, hu hu ha, nasza zima zla...

Powoli zaczyna sie zima. Ulice, przykryte mgla wygladaja szarzej niz zwykle. Samoloty nie startuja, pociagi sie spozniaja. W domu i na ulicach zimno i jedyne o czym marze to lezec przez caly dzien pod kocem przytulona do kotow.

Wbrew temu co wiekszosci sie wydaje zima w Delhi nie jest wcale mila. Co innego na cudnym poludniu – tam zawsze jest raj! Ale Delhi niestety jest bardzo kaprysnym miastem jesli chodzi o pogode.

Zima jest przede wszsytkim zimna. W nocy temperatura potrafi spasc do 5 – 6 stopni, w dzien jest kilkanascie stopni. Tegoroczna zima zaczela juz zbierac swoje ofiary – w tym tygodniu znaleziono juz pierwszych bezdomnych, ktorzy zmarli z powodu zimna.
Mieszkanie tez nie jest przyjemnym miejscem – marmurowa posadzka jest lodowata, podobnie jak woda lecaca z kranu. Zeby sie wykapac trzeba sobie wode zagrzac w wiaderku do ktorego wklada sie grzalke wielkkosci mojego przedramienia. Nie musze tez pewnie dodawac, ze w mieszkaniach nie ma centralnego ogrzewania. W nocy spie pod spiworem i kocem, ale na szczescie moje dwa darmowe kocie piecyki uwielbiaja przytulac sie do mnie pod kocem w zimowe noce.
Zima to rowniez „sezon” – sezon festiwali, spektakli teatralnych, koncertow i pokazow tanca. Teraz trwa International Arts Festival, w styczniu bedzie Bharat Rang Mahotsav - miedzynarodowy festiwal teatralny, i wiele mniejszych festiwali. Codzinnie wieczorem mozna sie gdzies wybrac.
Zima, to tez „sezon slubny” – tysiace par pobiera sie zima wlasnie. Wieczorem w wielu mnieszych uliczkach rozstawiane sa namioty, w ktorych odbywaja sie przyjecia weselne.
Zima to czas kiedy nie mam ochoty chodzic na zadne zajecia. Moje cialo czuje sie sztywne, palce nie chca sie zginac tak jak potrzeba, stopy slizgaja sie po podlodze.
Zima to czas mgly. Problemu z transportem lotniczym i kolejowym.
Zima to tez czas pieknych kaszmirskich szali i welnianych kurt. Czas rekawiczek, skarpetek i czapek. Czas herbaty z mlekiem i imbirem, goracego gulab jamuna, gajar ka halwa (slodycz zrobiony z marchewki), czas dlugich dyskusji przy kawie i herbacie i swietny moment na czytanie ksiazki pod kocem.

2 comments:

  1. pszminy? wełniane kurty? to brzmi jak muzyka dla zmarzniętych uszu... tutaj niby grzeją, ale co z tego, skoro i tak można zmarznąć?

    ReplyDelete
  2. hm... a ja dalej twierdze, ze z przyjemnoscia oddam jakis szal albo welniana kurte za ciepla wode z kranu :)
    goraco pozdrawiam :)

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.