Wednesday, October 13, 2010

Jibananda Das "Bonolata Sen"

Wiele lat temu podczas zajec z poezji bengalskiej moj wykladowca zamknal oczy i zaczal mowic wiersz... Banalata Sen...

হাজার বছর ধরে আমি পথ হাঁটিতেছি পৃথিবীর পথে,
সিংহল সমুদ্র থেকে নিশীথের অন্ধকারে মালয় সাগরে
অনেক ঘুরেছি আমি ; বিম্বিসার অশোকের ধূসর জগতে
সেখানে ছিলাম আমি ; আরো দূর অন্ধকারে বিদর্ভ নগরে;
আমি ক্লান্ত প্রাণ এক, চারিদিকে জীবনের সমুদ্র সফেন,
আমারে দুদণ্ড শান্তি দিয়েছিলো নাটোরের বনলতা সেন।

চুল তার কবেকার অন্ধকার বিদিশার নিশা,
মুখ তার শ্রাবস্তীর কারুকার্য; অতিদূর সমুদ্রের 'পর
হাল ভেঙে যে নাবিক হারায়েছে দিশা
সবুজ ঘাসের দেশ যখন সে চোখে দেখে দারুচিনি-দ্বীপের ভিতর,
তেমনি দেখেছি তারে অন্ধকারে; বলেছে সে , ' এতোদিন কোথায় ছিলেন?'
পাখির নীড়ের মত চোখ তুলে নাটোরের বনলতা সেন।

সমস্ত দিনের শেষে শিশিরের শব্দের মতন
সন্ধ্যা আসে; ডানার রৌদ্রের গন্ধ মুছে ফেলে চিল;
পৃথিবীর সব রঙ নিভে গেলে পাণ্ডুলিপি করে আয়োজন
তখন গল্পের তরে জোনাকির রঙে ঝিলমিল;
সব পাখি ঘরে আসে--সব নদী--ফুরায় এ-জীবনের সব লেনদেন;
থাকে শুধু অন্ধকার, মুখোমুখি বসিবার বনলতা সেন।


I’ve been walking the paths of this world
For a thousand years. Much have I travelled
From the waters of Ceylon to the Malaya seas;
In the withering worlds of Ashoka and Vimvisara,
Where I lived in the still more distant city of Vidarva.
A tired soul am I, spindrift raging all round me,
I’d but moments of quiet, with Banalata Sen of Natore.

Her hair was like the distant dark nights of Vidisha
Her face – sculpted lines from Sravasti!
Like a ship-wrecked sailor who’s lost his compass
Finds a green patch of Cinnamon Island on a faraway sea,
I’ve seen her in darkness. Said she,
‘Where have you been so long?’
Looking up with her bird’s-nest eyes,
Banalata Sen of Natore.

As the day drifts to an end, darkness descends
Like the sound of dewdrops.
Kites wipe the smell of sunshine off their wings.
As the colours of the day fade, manuscripts take over.
And then the glimmering fireflies gather for tales.
All the birds come home, all the rivers;
All exchanges come to an end. Darkness reigns
And there remains, to sit before me – Banalata Sen.

Ten wiersz autorstwa Jibanandy Dasa, to jeden z najlepiej znanych (zaraz po poezji (Rabindranatha Tagore) fragmentow poezji bengalskiej. Napisany w 1934 roku wiersz jest holdem poetyckim dla tajemniczej kobiety, ktora jako jedyna jest w stanie ukoic strudzona dusze poety wedrowca....

Moj nauczyciel nigdy takiej kobiety nie spotkal. Kilka dni temu dowiedzialam sie, ze odszedl... Ze sam chcial odejsc...

Co by sie stalo gdyby gdzies na jego drodze stanela kiedys Banalata Sen???

Moze blog to nie jest nalepsze miejsce na dzielenie sie takimi myslami, ale ten przepiekny wiersz zawsze bedzie kojarzyc mi sie z tym wlasnie wykladowca... Z wykladowca, ktory czytal tez Rozewicza, uwielbial filmy Tarkowskiego, zachwycal sie smakiem wodki przywiezionej z Polski. Razem czytalismy "Pather Pancali" "Piesn Drogi" autorstwa Bibhutibhushana Bandopadhyaya. Jesli ktos widzial film Satyajit Raia o tym samym tytule, to zdecydowanie zachecam do siegniecia po ksiazke - moim zdaniem jest ona duzo bardziej malownicza. Apu i Durga, dwojka dzieci z ubogiej braminskiej rodziny zniewala swoja checia poznania swiata i niewinnoscia graniczaca z naiwnoscia, ktora okazac moze tylko czyste dzieciece serce.

Taki zawsze pozostanie dla mnie moj nauczyciel - rozdart gdzies pomiedzy mrocznymi rozterkami zycia i pragnacy chwili wytchnienia i spokoju, a z drugiej strony tak bardzo pelen ciekawosci swiata... Jibananda Das nigdy nie wyjechal poza Indie, trudno nawet powiedziec, zeby wyjechal gdzies poza Bengal, a jedna byl wielkim podroznikiem, ktory przemierzal swiat przez tysiace lat... A. Sir tez przemierzyl tysiace mil w swojej wyobrazni i duszy...

bardzo mi go brakuje...

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.